30 października 2011

Cztery strony świata. Wywiad z Anną Pitchouguiną.



Jak to się stało, że urocza dziewczyna z Rosji przybyła do Polski, by studiować na łódzkiej ASP i warszawskiej Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania Ubioru?


Było to rodzinne przemieszczenie do Trójmiasta, a kiedy nagle okazało się, że nie widzę siebie nigdzie indziej niż w modzie, to pojawiła się i Warszawa, i Łódź, i Londyn, a po drodze też Nowy Jork i Paryż.  Łódzkie ASP wybrałam, gdyż to jedyna uczelnia, która chodziła mi po głowie, jeżeli chodzi o Polskę, a MSKPU to wynik mojej nadambicji, aby kształcić się i działać jak najwięcej w tym kierunku.

Czemu akurat obrałaś “kierunek moda”?


Zupełnie nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć racjonalnie. Wpadło mi to do głowy zupełnie znienacka, gdzieś podczas długich spacerów po brytyjskich polach, ogrodach i farmach, i rozpoczęła się nauka wszystkiego absolutnie od zera - rysunku, szycia... 

Młoda, piękna i zdolna. Twoje projekty zostały zakwalifikowane do prestiżowego Arts-Of-Fashion w Filadelfii. Stawiasz sobie wysokie wymagania? Jaka jest Anna Pitchouguina jako projektantka, wizjonerka?


Rodzice uczyli być skromną, więc mam nadzieję, że coś w tym jest (:
Wysokie wymagania, możliwe, ale z drugiej strony naprawdę jestem pracoholikiem i to jest problem, gdyż gubię się czasem pomiędzy ekscytacją a wyczerpaniem fizycznym. Jestem uparta jeżeli chodzi o cele...

W biografii na swojej stronie internetowej napisałaś, że “pitchouguina” to marka oparta na emocjach, szukająca inspiracji w codziennym życiu. Jak zdefiniowałabyś swoje podejście do świata mody?


Jestem nieco zbyt emocjonalna, popadam w skrajne emocje, ale co najważniejsze  w tym wszystkim jestem chorym optymistą. Nauczyłam się doceniać malutkie rzeczy i zmiany, i w pewnym sensie staram się, aby także w projektach było to wyczuwalne czy to w kolorystyce, czy w detalach. Ale znów..  work in progress, przede mną co najmniej jeszcze kilka sezonów kształtowania się...

Praktykowałaś u samego Dereka Lama w Nowym Jorku. Jak wspominasz tę przygodę. Czy wpłynęła ona jakoś na Twój styl? Używasz dużo cekinów, haftów…


Amazing! Wpłynęło to zarówno na psychikę, jak i odporność, bardziej niż na styl sam w sobie. Rozumiem znacznie lepiej cały mechanizm. Praktykowałam tez u Christopher'a Kane'a i Peter'a Jensen'a. A czy wpłynęło to na moje projektowanie, wydaje mi się, że te rzeczy zakodowują się podświadomie czy tego chcemy czy nie. I don't know, you tell me.

Rosja, Polska, Stany, teraz Anglia. Czemu akurat Londyn stał się “Twoim domem”?


Najswobodniej czuję się w anglojęzycznych krajach, tak już od dziecka wyjazdy mnie ukształtowały. Do miejsca zamieszkania też podchodzę emocjonalnie, więc jak tylko poczuję, że inne miasto może być lepsze, na pewno spontanicznie się przeprowadzę.
Stany, Kanada, Nowa Zelandia? Nowy Jork zawsze jest w moich myślach, ale na ten moment chce być bliżej rodziny.

As long as I am happy where I am, I will stay here in London, it is a right place for me now.

Serdecznie dziękuję za rozmowę. I życzę wielu sukcesów.

Dziękuję.


Pracownia Anny Pitchouguiny znajduje się w Londynie, w jej ulubionej części miasta - London Fields.

PITCHOUGUINA at MENTMORE STUDIOS
Studio 2
1 Mentmore Terrace,
London Fields, Hackney
London E8 3PN
United Kingdom


Zakupów można dokonywać także online przez kontakt na stronie internetowej www.pitchouguina.com
Anna wykonuje także specjalne zamówienia, jeżeli ktoś zaufa jej upodobaniom estetycznym.






Zapraszam również do polubienia marki na Facebooku http://www.facebook.com/pages/pitchouguina/128668002040?ref=ts

27 października 2011

Pan Valli. Giambattista Valli.

Wygląda na to, że Impulse (marka w domu towarowym Macy's) przeżywa swój dobry czas. Niecałe dwa miesiące temu weszła kolekcja Karl Lagerfelda, a od wczoraj (tj. 26 października) pojawiły się rzeczy Giambattista Valli dla Macy's. I powiem Wam, że nie ma to jak kroje spod włoskiej ręki. 

Generalnie ujmując, lepsza jakość artystyczna, przyjaźniejsze materiały, rozsądne ceny (w przeciwieństwie do tego, co dzieje się u Versace dla H&M!). Wizje już nieco świąteczne - czerń, czerwień, panterka, fuksja. Coś w czym możemy wystąpić podczas wigilijnej kolacji. Bardzo eleganckie. Podtrzymuję swoją teorię - włosi to mistrzowie mody luksusowej.










Czasem jeszcze tylko zastanawiam się jak bardzo Ci wielcy designerzy maczają palce w tych projektach - może kiedyś przyjdzie mi się dowiedzieć. A Wy jak myślicie?


23 października 2011

Z alfabetu modowego - P jak Anna Pitchouguina.

Niejednokrotnie podkreślałam, że warto stawiać na młodych wizjonerów świata mody. Potwierdzam swoją tezę i przedstawiam Wam Annę Pitchouguinę, z pochodzenia Rosjankę, poszukującą inspiracji pomiędzy Warszawą, Łodzią, Nowym Jorkiem i Londynem. A ta wena okraszona jest odrobiną wschodniej duszy. Trudno o lepszą kombinację.










Wkrótce więcej o marce pitchouguina <3, a także wywiad z samą projektantką. W międzyczasie gorąco zapraszam do obejrzenia strony internetowej www.pitchouguina.com oraz polubienia "brandu" na Facebooku - http://www.facebook.com/pages/pitchouguina/128668002040.





21 października 2011

Z alfabetu modowego - U jak UNIQLO.

Założona w 1949 roku, wtedy jeszcze pod inną nazwą, japońska firma UNIQLO robi furorę w USA. Dzisiaj przechodząc obok nowo otwartego sklepu przy Herald Square,  zrozumiałam fenomen tej marki. Owszem, w Nowym Jorku tłumy nie dziwią, ale to co działo się przed wejściem do UNIQLO przeszło wszelkie moje oczekiwania (a naprawdę myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć). 

Kolejka, na miarę tej przed Abercrombie&Fitch, ustawiała się wzdłuż Trzydziestej Czwartej Ulicy, otoczona specjalnie ustawionymi barierkami, a między przechodniami przeciskali się ochroniarze. UNIQLO przeprowadził świetną kampanię - wszędzie biegali "uniqlowcy" rozdający katalogi i zniżki na ich produkty. Chociaż mi nie chciało ustawiać się w wężyku, by dostać się do bram japońskiego imperium ciuchowego po godzinie...

UNIQLO posiada też swoje oddziały w Europie. Póki co tylko w Rosji, Francji oraz Wielkiej Brytanii. Czekam aż otworzą się w Polsce i będzie to dla mnie wydarzenie na miarę pierwszej siedziby amerykańskiego GAPa w warszawskiej Arkadii. 

Czym przekonuje UNIQLO? Prostotą. Rzeczami o solidnej jakości, minimalistycznych krojach. To porządne, codzienne ubrania, przeznaczone dla konsumentów w wieku 15-60 lat. Bestsellerem są kaszmirowe swetry w niemal wszystkich kolorach tęczy, nic dziwnego skoro sprzedają się po $50.

Zachęcam do przejrzenia kolekcji na ich stronie internetowej: http://www.uniqlo.com/us/.

Japończycy umieją, Szwedzi i Hiszpanie też. Czas na polską markę, która podbije świat.

19 października 2011

Czy moralność stała się sprawą mody?

Chyba każda branża ma swoje uroki i ciemne strony. Wyjątku nie stanowi rynek dóbr luksusowych, w tym moda.

Liczba blogów szafiarskich, tudzież związanych z podobną tematyką wciąż rośnie, pojawiają się nowe portale, magazyny, działy w gazetach, audycje radiowe i programy telewizyjne. Pani Moda stała się częścią naszego życia, elementem dnia każdego człowieka, który chce trzymać tempo, płynąć wraz z wyznaczanymi trendami. 

Jednak, nie ma co ukrywać, w niektórych dziedzinach zostaliśmy pozbadnięci kultem perfekcyjnego wyglądu. Pomyślmy tylko o pokazach, gdzie modelki zaplątują się w suknie, które nie dają się nosić lub łamią nogi na kosmicznie wysokich, na pewno niepolecanych przez ortopedów, szpilkach. Wielcy kreatorzy, tacy jak Galliano zaliczają moralne wpadki, potęgi modowe dążą do celu po trupach (YSL i Louboutin, i słynna sprawa czerwonych podeszw). Chcemy nosić na sobie znane marki - kolejni projektanci tworzą dla sieciówek - wszyscy wyczekują kolekcji Valli dla Impulse (26 października w Macy's) czy Versace dla H&M (17 listopada). Wielkie firmy wykupują marki - ostatnio szumem przeszła informacja o kupieniu kilku "metek" Liz Claiborne przez J.C. Penney. Wszystko ma kreować, czasem sztuczny, popyt i niejednokrotnie psuć moralność.

Czy moda to tylko prestiż i pieniądze? W którym kierunku zmierzamy?

Czasem aż miło przypomnieć sobie, co znaczyło stworzyć coś z niczego. Pochłaniam kolejne strony "FashionEast: The Spectre that Haunted Socialism" Djurdji Barlett, profesor London College of Fashion i myślę, że jeszcze dekadę, dwie temu podejście do tych spraw tak znacznie się różniło.

Jak odpowiem na to, co się dzieje? Znajdźmy złoty środek. Stoicka myśl nie zawodzi.



12 października 2011

Joe Fresh

Dzisiejszy wpis nieznacznie będzie różnił się od pozostałych, a mianowicie poznacie kulisy jak rodził się pomysł napisania tej notki. Zaczynam żałować, że nie nakręciłam filmiku w drodze do sklepu Joe Fresh, bo to o nim będę "dziergać".


Joe Fresh, kanadyjska marka, istniejąca od lat pięciu. 6 października przy nowojorskiej 1055 Madison Avenue otworzyli swoją pierwszą poza Kanadą siedzibę. A jak już zaczęli działać globalnie, to z hukiem. Zresztą mają powody. 


Za całym projektem stoi... Marokańczyk Joseph Mimran, właściciel i dyrektor kreatywny, wcześniej związany z popularną marką Club Monaco. W amerykańskim Elle piszą o nim: "the man, the visionary, the face". To urodzony kosmopolita, trochę z niego James Bond, trochę Gianni Agnelli, a czasem nawet Willy Wonka. Taki czarujący intelektualista, podchodzący do mody z zaraźliwym entuzjazmem. Za ten chwyt Joe Fresh ma już u mnie duży plus, z marką ma się kojarzyć głowa firmy, silna osobowość. A to niejedyna strategia marketingowa, którą stosują... Stworzyli także oryginalne i rzucające się w oczy pomarańczowe logo - znak rozpoznawczy. Wystrój sklepów zaprojektowany jest w podobnym klimacie - przestronny, minimalistyczny, z elementami w odcieniu "clean tangelo". Sam właściciel mówi: "We believe orange is life-enhancing (and brand enhancing, too)". Joe Fresh stawia na niekonwencjonane materiały, między innymi neopren. Mimran opiera rozwój firmy na taktyce "vertical retailing", podobnie jak amerykański Gap. Projektują głównie dla młodych ludzi, bawiących się modą. Szukają klientów wśród osób ceniących eklektyzm. Ich zawiadackie, pełne życia reklamy są tego potwierdzeniem.


Pomarańczowy, neoprenowy płaszczyk...


To wszystko plus świetne ceny, które oferują ma przyczynić się do ogromnego sukcesu firmy, nawet w tak barwnym mieście jak Nowy Jork. Kierują się hasłem: "Great quality at great quantities". I muszę przyznać, że nie chybili z tą koncepcją - mimo stosunkowo niskich cen, jakość wciąż trzyma poziom. Joe staje się poważną konkurencją dla Zary, H&M, UNIQLO.

To jak? Życzymy powodzenia? Ja już dorwałam ich rurki w złotawym odcieniu... świetny krój, odpowiednia długość i mimo niewysokiej ceny, ponadprzeciętne wykonanie. Chyba jeszcze wrócę do Joe, odświeży mi szafę...





11 października 2011

małe i DUŻE inspiracje.

Jak już kiedyś pisałam - moda to nieustanne poszukiwanie natchnienia...

Przedwczoraj wyszperałam wywiad, który dziennikarka Plejady przeprowadziła z Patricią Field, jedną z najbardziej znanych nowojorskich stylistek, cenioną przede wszystkim za swoje projekty w filmach "Diabeł Ubiera się u Prady" i "Seks w Wielkim Mieście". Field zapytana o współczesną ikonę mody, wymieniła między innymi Lady Gagę. Tak zrodził się pomysł na nowy wpis...

Dzielę pokój z Kait, największą fanką tej piosenkarki, jaką kiedykolwiek spotkałam. Moja współlokatorka opowiedziała mi co nieco o postaci, o której nie wiedziałam zbyt wiele i razem doszłyśmy do kilku niebanalnych wniosków.

Rok 2008, Kait pierwszy raz usłyszała piosenkę "Just Dance" i zaczęła interesować się poczynaniami Lady Gagi. Jednak Stefanii Joanne Angelina Germanotta nie od razu stała się jej inspiracją. Z czasem niekonwencjonalne kreacje L.G. zaczęły przyciągać uwagę mojej koleżanki - studentki Fashion Institute of Technology. 

Kait podkreśla, że idolka ma wszelkie cechy współczesnej ikony mody - idzie pod prąd, a jednocześnie głosi, że należy akceptować siebie takim, jakim zostało się stworzonym. O tym opowiada najnowszy album artystki zatytułowany "Born This Way". Wspólnie stwierdziłyśmy, że Lady Gagi nie powinno porównywać się do nikogo, choć niejednokrotnie nazywano ją współczesną Madonną. Kait uważa też, że styl piosenkarki może być kojarzony z pomysłami domu mody Versace. Ja dodam jeszcze, że Gaga sięga też do koncepcji Alexandra McQueena. Kreacją, która wywarła największe wrażenie na mojej współlokatorce była "the living dress", w której Germanotta wystąpiła w 2010 roku podczas "Monster Ball Tour". Wspólnie z Kait doszłyśmy także do wniosku, że artystka ma w sobie wiele cech, które powinny inspirować osoby, które chcą wiązać swoją przyszłość z przemysłem mody - nie pozostawiać pytań bez odpowiedzi, być optymistą i nie oglądać się za siebie. Kait dodaje, że podobnie jak Victoria Beckham, Gaga może kiedyś stworzyć własną kolekcję, ale na pewno nie będzie to masówka dla H&M, bo nie każdy akceptuje nurt, którym podąża piosenkarka.

Jednak myślę, że nie można zaprzeczyć stwierdzeniu, że Lady Gaga wnosi swoją pracą coś nowego, inspiruje. Jednym słowem... w modzie dzieje się dużo, a może dziać się jeszcze więcej, jeżeli będziemy bacznymi obserwatorami, zaciętymi czytelnikami i osobami wrażliwymi na sztukę, muzykę.

I uwierzcie... rozmawiałam z nie byle jakim fanem Lady Gagi, bo z jednym z najpopularniejszych pasjonatów jej twórczości w Stanach Zjednoczonych. Mam na to dowody :) 


Kait z Lady Gagą, Beacon Theatre, Nowy Jork.

A Wy co sądzicie o tym, co prezentuje popularna Lady Gaga? A może macie własną muzę w tej dziedzinie? Z niecierpliwością czekam na Wasze spostrzeżenia w celu poszukiwania dalszych inspiracji.

9 października 2011

Czego szuka moda?

Europa, pięćdziesiąt państw, a każde zbyt małe, by analizować je indywidualnie. Zresztą, w tej dziedzinie ponoć liczy się tylko Londyn, Paryż i Mediolan. A co ze Sztokholmem, Kopenhagą, Wilnem, Moskwą, Warszawą, Pragą, Budapesztem, Belgradem, Atenami, Berlinem, Wiedniem, Zurychem, Madrytem, Lizboną i pozostałymi? Nie martwcie się, nie wspomina się o nich tak często, dlatego, że Nowy Jork dyktuje warunki, a tam modowa Europa przedstawiana jest jako krzywa Wielka Brytania - Francja - Włochy. Dlaczego?

Nowy Jork liczy blisko 13 milionów, a produkuje się tu 55% reklam z dziedziny mody. Na niewielkiej wyspie Manhattan liczącej 59.5 km² lądu znajdują się wszystkie siedziby największych magazynów, skupiają się wszyscy najlepsi fotografowie, odbywa się Nowojorski Tydzień Mody. Niewątpliwie ta amerykańska metropolia zasługuje na miano komercyjnego imperium. Jednak co z tego, jeżeli, mimo że głosi się w Ameryce wszelaką wolność, tak trudno o indywidualność, o odrębny, własny styl. W zależności od stanu Amerykanie ubrani są albo w szorty khaki i t-shirt ulubionej drużyny sportowej, uniformy rodem z lat 90., w szafie mają ciuchy na styl dzieciaków z Ivy League albo wyglądają jak chodząca okładka Vogue'a. 

Czasem mam dość patrzenia na ludzi, którzy albo reprezentują skrajne przypadki różnych subkultur, biznesmenów w nie najlepiej dobranych garniturach, tudzież jednostki ubrane perfekcyjnie, bo pracowała nad nimi rzesza stylistów. W Ameryce występuje też gatunek studenta collegu - przedłużone włosy, blond pasemka, wybielony uśmiech - znacie ten przykład, który nawet nie zalicza się do kategorii stereotypu - taka jest rzeczywistość. Pewnie, trafia się na wyjątki, ale generalnie brakuje europejskiego smaczku. Gustu, który przeszywał ulice Budapesztu, Warszawy, Pragi. Ludzi stylu, 
którzy potrafią wyczarować coś z niczego. Tego dziś szuka moda.




Budapeszt



7 października 2011

Levi's rules

Jeżeli nie jesteś obywatelem środkowej Afryki lub nie mieszkasz na całkiem mroźnej Syberii, założę się, że nie wyobrażasz sobie życia bez perfekcyjnie skrojonej pary jeansów. A jeśli jesteś jeszcze większym fanem denimu, kilka dekad wstecz na pewno marzyłeś o spodniach amerykańskiej marki Levi's. (Nawiasem mówiąc, dopiero jak wybrałam się za ocean, zauważyłam, że tam wymawiają "liwajs", a nie tak jak u nas: "lewis".) Po drodze w "jeansowym przemyśle" nieco się pozmieniało, marka z siedzibą w San Francisco podupadła, ale dziś Levi's odświeża swój wizerunek i rośnie w siłę.

Założony 142 lata temu, zatrudniający 11400 pracowników Levi's przeżył w ostatnim czasie wcale nie mały kryzys. Nic dziwnego skoro żyjemy w dobie pod nazwą "wszyscy chodzimy w jeansach i mogą być nawet te z sieciówki". Jednak gorsze chwile pociągnęły wyciągnąć wnioski, że należy odkurzyć strategię marketingową i znów stać się pożądaną, konkurencyjną marką. 

Levi's postawił na całość zatrudniając nową agencję Wieden+Kennedy, która wcześniej zajmowała się między innymi reklamą Nike "Just Do It". Domyślam się, że nie jest łatwo rywalizować z takimi firmami jak J Brand, True Religion, 7 For All Mankind lub chociażby ze wszystkimi produktami z popularnych sieciówek. Tym bardziej, że długo panowało przekonanie, że "levisy" są po prostu niewygodne i źle leżą na sylwetce. W końcu zareagowali, ulepszyli jakoś materiału, z którego szyte są spodnie, a także przedstawili nową koncepcję Curve ID. 

Mimo że jeansy marki Levi's były pierwszą parą denimów w mojej szafie, na długo przestałam być wierna tej marce. Jednak staram się być świadomym konsumentem, widzę, co dzieje się na rynku i znów wracam do "levisów". Przyznaję... kupili mnie, a ja kupiłam ich produkty, które od dziś dumnie noszę. Celują w rynek młodych klientów.

Życzę im powodzenia i myślę, że jeszcze nie raz zmienią świat tak jak tą reklamą w latach 80. wypromowując piosenkę "Stand By Me": http://www.youtube.com/watch?v=YeEDgQ6deEk.

A jeżeli chcecie śledzić, co zawojował Levi's w Polsce, wpiszcie w Google: "Dorota Gutowska". Ta Pani to prezes Levi Strauss Poland, mądra głowa.

Powodzenia Levi's i cieszę się, że macie odpowiednią długość spodni dla tak wysokich osób jak ja!




3 października 2011

polska moda

Ewa Minge jako jedno z nielicznych rozpoznawanych nazwisk polskich projektantów zagranicą, no może jeszcze Krzysztof Stróżyna, albo jeszcze kilka, ale specem od polskiej mody nie jestem, bo tak mało się o niej słyszy. Jestem dumna z polskich modelek robiących karierę (chociażby Anja Rubik czy ostatnio Zuza Bijoch), cieszę się, że Poland Fashion Week stawia też coraz pewniejsze kroki, ale jeszcze wciąż czegoś brak, tej iskry, która błysnęłaby na cały świat.

Lubię Stróżynę, HI-END, duet Zemełka&Pełkowska, Gosię Baczyńską, Dawida Wolińskiego (jesteśmy z tego samego miasta!), Zienia, La Mania jest ok. Ostatnio odkryłam piękno kolekcji Joanny Klimas, Anny Pitchouguiny. Czasem podobają mi się wizje Teresy Rosati.

Wiele projektów spod ręki naszych designerów jest niewątpliwie zjawiskowych, ale wciąż czegoś brakuje... Niektóre są dla mnie zbyt futurystyczne, prezentują zbyt wymyślne kroje. Cierpimy na niedobór klasyki, czegoś uniwersalnego. Wydaje mi się, że na siłę chcemy się wyróżnić. Niejednokrotnie pewnie zawodzi marketing, ale to nic dziwnego... polska moda dopiero raczkuje. 

Mimo wszystko, ostatnio poluję na zdobycze z metką "made in Poland" i będę je na sobie dumnie prezentować. A gdy ktoś zapyta na uczelni: "gdzie to dorwałaś?", z dumą odpowiem, że tak piękne rzeczy to tylko z Polski :)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...