Przybyłam, zobaczyłam i jak dla mnie Fashion Philosophy Fashion Week Poland, mimo wszystko, zwyciężył. Ostatni raz brałam udział w tym wydarzeniu w maju 2010 roku, czyli całe pięć edycji temu, jako wolontariusz. Tym razem udało mi się "awansować" i udać się tam z akredytacją medialną.
Co do tego "awansu"... Fashion Philosophy przyjmuje więcej gości niż się spodziewałam. Przed pokazami, szczególnie przed Designer Avenue, kolejki są przeogromne, a w tym tłumie można zobaczyć cały przekrój ludzi i... nie tylko ludzi. Co więcej, czasem panował taki chaos, że na pokazy wchodziły osoby, które nawet nie miały zaproszenia. Więc jak to jest z otrzymywaniem przepustki do świata mody?
Jednak nie piszę po to, by narzekać. Dużo zmieniło się na plus. Polski Tydzień Mody, mimo że nadal nie trwa siedmiu dni, nabrał szlifu. Do pełnego blasku może jeszcze trochę brakuje, ale jest lepiej. Gdyby przymknąć oko na braki w organizacji, to naprawdę jest przyzwoicie. Wybiegi zaaranżowane były profesjonalnie, oprawa wizualno - muzyczna też nie zawodziła. Może nikt nie zwraca uwagi na takie elementy, ale ja uważam, że to istotne. Może i byłoby pozytywniej, gdyby usprawniono recepcję i obsługa nie kręciłaby się chaotycznie tu i ówdzie, ale po co narzekać, gdy na Fashion Philosophy prezentuje się coraz więcej i coraz zdolniejszych projektantów? Ktoś mógłby tu zarzucić, że nasi "najwięksi" kreatorzy nie uczestniczą w Fashion Philosophy... Przecież ich nie zmusimy, by przedstawiali swoje kolekcje w Łodzi. Może i sprawiałoby to, że Polski Tydzień Mody byłby bardziej spójny, ale z drugiej strony... może Fashion Philosophy to coś innego niż wierna kopia największych światowych tygodni mody, gdzie pokazują się wszyscy giganci?
Nadal podtrzymuję zdanie, że Showroom to bardzo dobry projekt. Przypominał mi trochę White Trade Show odbywający się w Mediolanie czy międzynarodowy D&A. To przede wszystkim miejsce dla buyerów i merchandiserów, ale i dziennikarze powinni skusić się na rundkę. Jedyna uwaga to to, że mogłoby tam być ciut bardziej entuzjastycznie. Ale to za rok.
Co do mediów właśnie... Press Room z niebieskimi pufami... przyjemny pomysł. Miało być przytulnie i komfortowo. Pomieszczenie to było nieco zbyt ciemne, za mało miejsca, by rozstawić swój sprzęt. Można ulepszyć.
Miłym zaskoczeniem jest też obecność zagranicznej prasy w Łodzi. Może tylko trochę zmartwił mnie fakt, że dziennikarz z Kopenhagi przy śniadaniu chętniej rozmawiał ze mną o ostatnim pokazie Kenzo niż o jakimkolwiek innym odbywającym się u nas...
Myślę, że Fashion Philosophy powinien zmierzać tę ścieżką, którą obrał na początku. Jego zadaniem winno być promowanie mody polskiej i młodych talentów. Do tego szczypta sztuki i fotografii na poziomie. Przyjęło się, że Fashion Philosophy to najważniejsza impreza w branży. Pewnie i tak, dlatego powinien wziąć na siebie tę ogromną odpowiedzialność i promować modę jako coś bardziej wartościowego niż sam blichtr i modę jako pasję wielu ludzi, którzy tak naprawdę nie chcą przynależeć do tego hermetycznego światka, a rozwijać swoje zainteresowania.
Ciekawa opinia. Sugerujesz, że powinno tam zabraknąć bloggerów? Bo to są dla mnie często ludzie, którzy nie są ściśle związani z hermetycznym światem mody, a jednak rozwijają w tym swoje zainteresowania?
OdpowiedzUsuńNie, bloggerzy powinni pojawiac sie na FW, jak najbardziej. W koncu to pasjonaci mody. Moze tylko powinno zwrocic sie uwage na to, zeby bylo wiecej bloggerow niz szafiarek. Mimo wszystko mlodzi i amatorzy powinni byc zaangazowani, dlatego cieszy tez spora liczba wolontariuszy!
UsuńDla mnie niestety showroomy=rozczarowanie. Małe, smutne stoiska, w których nie ma żadnej selekcji (jedyny wymóg to pieniądze, tj. zapłata za dane stoisko-takie miałam wrażenie...), było ciasno, ciężko coś pooglądać i porozmawiać z projektantem o kolekcji. Uczestniczyłam w trzech edycjach i tę odbieram jako najsłabszą - i organizacyjnie, i jeśli chodzi o jakość kolekcji. Mam nadzieję, że to zadziała na wszystkich jak otrzeźwienie, zarówno organizatorzy, jak i projektanci nieco bardziej się postarają. Bo starać trzeba się zawsze, nawet, jeśli myślimy, że osiągnęliśmy już nasze "max", prawda? :)
OdpowiedzUsuńI bardzo żaluję, że jednak nie udało się spotkać, mam nadzieję, że trafi się inna okazja!