Słynna amerykańska aktorka, Marilyn Monroe, powiedziała kiedyś, że "Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero zakupy". Coś w tym jest. Czasami poziom naszych endorfin potrafi drastycznie skoczyć w momencie, gdy nabędziemy coś pięknego, co sprawia nam radość, w co po prostu... dobrze zainwestujemy.
Jednak, doświadczenia zakupowe bywają różne. Od kilku lat obserwuję jak ta czynność wygląda w Stanach Zjednoczonych, jak kupuje się w Europie Zachodniej i w Polsce. Nie należę do zwolenników rozgraniczania danych regionów świata, ale pewne różnice są na tyle namacalne, że trudno nie podciągać danych krajów pod odmienne kategorie, nawet w tak prozaicznej sprawie jak... zakupy.
W USA polityka dotycząca obsługi klienta znacznie odbiega od tej preferowanej w Europie. Traktowani są oni raczej jak goście i już od przekroczenia progu danego sklepu witani są szerokim uśmiechem. Praktycznie każdy klient może liczyć na pomoc w poszukiwaniu produktu czy rozmiaru. Niezależnie od tego czy wchodzi się do popularnej sieciówki jaką jest Gap, czy do lepszego sklepu, takiego jak Michael Kors, można liczyć na jednakową asystę (bez względu na to czy akurat wygląda się "wyjściowo" czy ma się na sobie zwykłe jeansy i uggi).
Pamiętam, że na początku pobytu na Nowym Kontynencie przeszkadzało mi, że przy kasie pytano się o mój kod pocztowy czy e-mail. Podczas studiów nauczono mnie, że pomaga to w budowaniu bazy danych, odkrywaniu preferencji klienta itp. I tak też jest, e-maile od sklepów dostaję zazwyczaj z rzeczami, które niemalże idealnie wpisują się w mój gust. Jednak, warto zauważyć, że jeżeli przy kasie nie macie ochoty zdradzać swojej prywatności, możecie po prostu odmówić odpowiedzi, bez ponoszenia żadnych konsekwencji.
Ponadto, to, że cena na metce danego produktu wynosi $30, nie oznacza, że to kwota, którą ostatecznie zapłacicie. Podatek doliczany jest bowiem dopiero przy kasie. Amerykani częściej też płacą kartą i rzadko kiedy możemy zobaczyć informację, że tego rodzaju transakcja może zostać dokonana dopiero od określonej sumy.
Podczas pobytu na studenckiej wymianie we Florencji, od pierwszych dni informowano nas, że we Włoszech termin "customer service" nie istnieje. Na początku, jak to ja, podchodziłam do tej idei nieco sceptycznie, ale już po kilku miesiącach przekonałam się, że faktycznie obsługa klienta na Półwyspie Apenińskim wypada miernie. Można poczuć się ignorowanym.
Podobnie jest w Polsce. Odwiedzając sklepy nienależące do najtańszych, czasami odnosi się wrażenie, że jest się intruzem. Często każdy element stroju potencjalnego klienta jest skrupulatnie analizowany. Czasem markowa torba potrafi stać się dostępem do "bramy ubrań klasy high-end". (Koncept absurdalny, aczkolwiek tak prawdziwy!)
Szczerze, strasznie tego nie lubię. Osobiście preferuję swobodę. Cenię możliwość oglądania rzeczy nawet takich, na które mnie nie stać. W końcu kiedyś może będę w stanie sobie na nie pozwolić, a uraz do danego sklepu pozostanie.
Długo rozmyślałam z czego wynikają te różnice. Początkowo myślałam, że może z faktu, że sprzedaż komisowa jest w Stanach tak rozpowszechniona i popularna. Każdy sprzedawca walczy o zaufanie klienta. Chociaż później stwierdziłam, że taka forma występuje też w Europie. Później zastanawiałam się nad samymi konsumentami - w końcu psychografia ludzi w USA jest zupełnie inna niż tych w Europie. Myślę, że na Starym Kontynencie nie lubimy być atakowani przez sprzedawców, ale nadal czujemy się onieśmieleni wizytą w sklepach z rzeczami nie na naszą kieszeń. W USA klient lubi czuć tę pomoc, często doradzić się. Tam też bardziej niż gdziekolwiek popularny jest zawód personal shopper'a. To kolejny aspekt mody, który ociera o dziedzinę socjologii.
Tak jak dany kraj charakteryzuje kultura polityczna, tak możemy wyróżnić kulturę podejścia do zakupów.
Podsumowując w Ameryce, dużo swobodniej, bardzo pomocnie, z pełną otwartością. W Europie, panują bardziej sztywne zasady, swego rodzaju selekcja, a klient jest niezależny.
Bądź co bądź, generalnie Europejczycy ubierają się lepiej, ale skończmy z tą arogancją i stańmy się w kwestiach modowych bardziej liberalni ;)
A Wy co myślicie? Jakie są Wasze preferencje?
Zdjęcia pochodzą ze strony: www.allposters.pl