18 października 2012

A publika drży.

Na hasło: "Harper's Bazaar w Polsce" wśród zwolenników mody i dziedzin pokrewnych, zapanowała euforia. Nowy, światowy tytuł na rodzimym rynku - nic zatem dziwnego, że towarzyszyły temu ogromne emocje. Nie tak dawno opublikowano tak zwaną "zerówkę" - numer pilotażowy, ekskluzywny, bo niedostępny dla szerszej publiczności. Wtedy nie tyle ekscytacja opadła, co zaczęły narastać kontrowersje wokół magazynu. Moje aktualności Facebookowe ( a głównie śledzę modowe wątki) zalała fala komentarzy wszelkiej maści. Wywiady, opinie, wpisy, zdjęcia... Ogólnie jeden wielki zamęt. Dlaczego?

Nie zamierzam zabierać tutaj głosu w sprawie pisma. Wolę podzielić się subiektywną teorią dotyczącą przemysłu mody w Polsce.

Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich trzech lat, biznes modowy w Polsce bardzo się rozwinął. W 2009 roku doczekaliśmy się pierwszego, prawdziwego modowego wydarzenia, a mianowicie Fashion Philosophy Fashion Week Poland, który z roku na rok zdobywa coraz większą popularność. Powstały także internetowe butiki oferujące rzeczy polskich kreatorów, moim ulubionym jest Full of Style. Dzięki nim ubrania spod ręki rodzimych designerów stają się powszechniejsze.  Pisząc o ewolucji w modzie nie mam na myśli tylko i wyłącznie ciągłego doskonalenia się polskich projektantów, ale i liczbę zagranicznych marek, które otwiera się w kraju. Gap, American Eagle Outfitters, Victoria's Secret, Bath&Body Works, COS to niektóre marki, które stały się u nas dostępne. Jednak należy pamiętać, że zagraniczne sklepy działają często na zasadzie licencji bądź franczyzy, a nie faktycznej siedziby firmy. Niewątpliwie polski rynek jest pionierski, niedoszlifowany, można tu wiele stworzyć. Jesteśmy młodą demokracją, dopiero od dwudziestu trzech latach działamy w erze kapitalizmu. Nie wiem czy modę można porównywać z polityką... ale na jej rozkwit pewnie będzie trzeba czekać niekrócej niż na osiągnięcie stabilnego systemu politycznego. Nie ma u nas wielkiej krawieckiej tradycji. Owszem, kobiety żyjące w komunistycznych czasach potrafiły tworzyć cuda z niczego. Wtedy inspiracją mogły być kolekcje Barbary Hoff, założycielki słynnego Hofflandu. O tym jak kobiety radziły sobie w tych socjalistycznych czasach można przeczytać w książce "FashionEast: The Spectre that Haunted Socialism". Autorką jest Djurdja Bartlett, wykładowca London College of Fashion. Nie ma czego ukrywać - nie mamy solidnych fundamentów czy tak wypracowanego rzemiosła jak Francuzi (Chanel), Włosi (Elsa Schiaparelli) czy nawet Anglicy (Mary Quant). Amerykanie, mimo braku solidnego warsztatu, również dotrzymują kroku dzięki ciężkiej pracy, kreatywności i inwestywaniu w jedną formę - ready-to-wear. Calvin Klein czy Ralph Lauren zbudowali swoje imperia, często bazując na licznych umowach-licencjach. 

Współczesny świat domaga się innowacji, wciąż poszukuje się czegoś nowego. Dlatego Kopenhaga uchodzi za miasto, gdzie można podziwiać wspaniałą modę uliczną, Szwedzi wkroczyli w świat mody dzięki H&M (która planuje ekspansję w roku 2013 z nową marką & Other Stories), hiszpański Inditex, z Zarą na czele również zawojował masowym rynkiem. Wydaje mi się, że by zabłysnąć w tym nieco hermetycznym świecie ubrań i dodatków, należy mieć konkretną wizję. Nie należy nikogo naśladować, a raczej stwarzać warunki do pracy, które początkowo mogą wydawać się niemożliwe do zrealizowania. Nie łudźmy się - wątpię, byśmy w najbliższym czasie wypromowali polskiego giganta na miarę Gucci czy Michael'a Kors'a. Mimo to, mamy w kraju wiele talentów, które zasługują na aplauz. Podziwiam założycielki Loft37, które z konkretnym biznesowym planem zdobyły uznanie u pasjonatów obuwia. Stylista fryzur Robert Kupisz też czaruje swoimi kolekcjami. Godna podziwu jest też kariera Krzysztofa Stróżyny. Powinniśmy cieszyć się, że Nasi kształcą się poza Polską, w krajach, gdzie mają bogatsze doświadczenie akademickie w dziedzinie mody. Ważne tylko, by potem wracać i aplikować zdobytą wiedzę w ojczyźnie. Podobnie było z Justyną Eidrigevicius-Kasprzycką, która ukończyła podyplomowe studia zarządzania modą na Institut Francais de la Mode w Paryżu. Otworzyła firmę konsultigową, będącą wyłącznym partnerem francuskiej agencji NellyRodi, zajmującą się badanie trendów. Olga Nieścier to kolejna Polka, która kształciła się w Polimoda International Institute of Fashion Design&Marketing, by potem zostać dyrektorem programowym w Polsko-Włoskim Instytucie Designu i Managementu VIAMODA oraz wykładowcą wspomnianego Instytutu Polimoda. Od lat inspiruje mnie także praca dziennikarki i stylistki - Alicji Kowalskiej, autorki bloga www.alicjakowalska.com.

Wracając do magazynów... Ceny pism niejednokrotnie ustalają zaporowe ceny dla większości Polaków. Dlatego moda postrzegana jest jako coś luksusowego. Właściwie to mnie to nie zaskakuje, bo w końcu to coś utylitarnego, nie zaliczającego się do podstawowych potrzeb, więc może być uważane jako coś zbędnego. Chociaż wierzę, że i tak świadomość tego jak wyglądamy uległa znacznej poprawie w ciągu ostatniej dekady. Nastąpiło to szczególnie w momencie, gdy zaczęto otwierać u nas popularne sieciówki.

Tak jak już zaznaczyłam - na pewno dojdziemy do momentu, kiedy torebka Prady nie będzie już dla Polki tylko złudnym marzeniem. Do osiągnięcia takiego efektu potrzeba czasu i profesjonalizmu. Dlatego wykorzystajmy swoją kreatywność i nie narzekajmy, że nie narodził się u nas drugi Christian Dior. Postawmy na indywidualność.





2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...