20 listopada 2011

My house. My rules. My pleasure.

Versace, włoska marka założona w 1978 roku przez Gianniego Versace. Aktualnie rolę dyrektora kreatywnego pełni Donatella Versace. Szwedzka sieciówka H&M niedawno nawiązała współpracę z tym domem mody . Ubrania stały się dostępne 17 listopada w Europie, a dwa dni później między innymi w Ameryce Północnej.

Kolaboracjom projektantów z popularnymi sklepami mówię tak, w końcu to genialny chwyt marketingowy. Jednak same zakupy nie są już tak różowe...

Na łowy wyruszyłam już o 3.30 rano. Wraz z koleżanką wybrałyśmy H&M znajdujący się przy Czterdziestej Drugiej Ulicy i Piątej Alei. Przecznicy nie aż tak popularnej jak Pięćdziesiąta Pierwsza Ulica i Piąta Aleja czy Herald Square, a wciąż na tyle dobra lokalizacja, byśmy mogły podziwiać całą kolekcję Versace. Po drodze minęłyśmy kolejki ludzi ustawiających się przed H&M przy Trzydziestej Czwartej i Siódmej Alei, i Trzydziestej Czwartej i Broadwayu. Szczerze... nigdy nie sądziłam, że można być tak zdeterminowanym, by koczować przed drzwiami z rozkładanym krzesłem, termosem i termalnymi kocami. Niektórzy przyszli już poprzedniego wieczora... 

W końcu i my stałyśmy się częścią kolejki, by parę minut po siódmej otrzymać bransoletki umożliwiające zakupy od 9:05 (pierwsza tura zaczynała o 8:00). Pytanie... czy było warto? Nie udzielę jednoznacznej odpowiedzi. Myślę, że było to kolejne, cenne doświadczenie, ale z drugiej strony kolekcja nie zachwyciła. Zacytuję tu jurorów Project Runway: "kolekcja musi być pełna", a ta, moim zdaniem, nie była. Owszem znaleźliśmy tam t-shirty, spódnice, spodnie, legginsy, sukienki, kurtkę, płaszcz, buty i inne akcesoria, ale czegoś brakowało, nie było to spójne. Może lepsze wrażenie wywarłyby na mnie te same projekty zaprezentowane w lato. Kolorowe, lekkie ubrania wpisywały się raczej w kanon garderoby wakacyjnej. Co więcej, nie odzwierciedlały nawet trendów proponowanych na szalone noce karnawałowe, gdzie ewentualnie moglibyśmy wskoczyć w te wielobarwne, krótkie sukienki. 

A jak Wam się podobało?


Versace is an Italian brand established by Gianni Versace in 1978. Donatella Versace is its current creative director. Versace recently designed a collection for a Swedish chain store H&M. The collection became available to the public on November 17th in Europe and two days later Americans were able to  purchase it.

The collaborations between designers and popular stores is a great idea and a smart advertising technique. However, the shopping part is not that fun...

3:30 am. My friend and I set off for "the Versace adventure." We chose the H&M located on 42nd and Fifth Avenue, relatively not that crowded, especially comparing to the one on 51st and Fifth Avenue or those in the area of Herald Square. We passed by pretty long lines in front of Thirty Fourth and Seventh or Broadway H&Ms. I have never thought that people can be so determined to be first in line equipped with all the "survival stuff." It was so cold that night and they'd been waiting since late afternoon hours the previous day.

Finally, we became the part of the line as well. Around 7am we got yellow bracelets that allowed us to enter the store at 9:05am (first turn started at 8am). Was it all worth waking up in the middle of the night? I hesitate to answer... I could say either yes or no. First of all, it was a good experience. But on the other hand, the collection wasn't that fabulous. I'll quote Project Runway judges: "The collection must be complete" and I would say that this one lack for it . T-shirts, skirts, pants, dresses, jacket, coat, some pair of shoes and accessories... I think I would be more impressed by it in the summer time. Unfortunately, these clothes don't even follow the party gear trends for this season. 

What would you say? Love it or hate it?





16 listopada 2011

% % %

Przecena, promocja, wyprzedaż, sale - takie banery najczęściej skupiają naszą uwagę podczas zwiedzania galerii handlowych.  30%, 40%, 50%, a nawet 70% mniej za towary na półkach - wchodzimy, kupujemy, bo przecież to... złoty interes!



Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak kolejna rada z cyklu: "Jak być świadomym konsumentem?", ale znalezienie rzeczy w niższych cenach, wcale nie oznacza wyjątkowej okazji. Marketingowcy traktują nas jak pionki, stosują sztuczki i niejednokrotnie pierwotna cena produktów zawiera kosmiczną marżę. Nawet wysoka obniżka pozwala sklepowi na osiągnięcie profitu i uzyskanie założonego w biznesplanie narzutu. 

Oczywiście, w zależności od charakteru firmy, marże kształtują się w wysokości od kilku procent w supermarketach do ponad 60% w ekskluzywnych butikach. 

A gdzie możemy trafić na największe przeceny? W USA! To kraj zakupoholików, dlatego można liczyć na wyprzedaże co najmniej kilkanaście razy do roku, nie wspominając o sample sale czy Black Friday. 

Ostatnio słyszałam anegdotkę opowiedzianą przez mojego profesora podczas wykładu, że w Europie nie możemy liczyć na dobry "deal". Faktycznie, w Stanach można kupować w naprawdę bardzo korzystnych cenach. Znowu nasuwa się wniosek, że kluczem do sukcesu jest dobry biznesplan i reklama, nie tylko ta tradycyjna, ale i stosowanie różnych taktyk - rozsyłania kuponów, rozdawanie próbek, uczestnictwo w akcjach charytatywnych czy PR działający bez zarzutu. Amerykanie wykorzystują fakt, że konsumenci nie wiedzą, czego chcą i robią wszystko, by dowiedzieli się tego podczas zakupów w ich sklepie.

Jednak rozbudowane promocje to nie to, co fascynuję mniej najbardziej. Jako największe zjawisko postrzegam "sample sales" - wyprzedaże rzeczy sygnowanych nazwiskami projektantów. Aktualnie trwa tego typu promocja u Rebecci Minkoff - jej torebki możemy kupić o 70% taniej. Podobnie ostatnio było u YSL czy Vivienne Westwood. Na Internecie można znaleźć kilkadziesiąt stron informujących o takich wydarzeniach. Gdy próbowałam znaleźć podobne akcje odbywające się w Paryżu, było o wiele trudniej. Dlatego nie dziwmy się już dłużej dlaczego wszyscy w USA chodzą w Conversach.

A teraz przyznajcie się... Największa gratka jaką udało Wam się upolować to...?

11 listopada 2011

Visual Merchandising

Visual Merchandising zalicza się do stosunkowo młodych dziedzin marketingu. Pracownicy tego działu muszą wykazywać się nie tylko niezwykłą kreatywnością, ale często i umiejętnościami technicznymi.  Dobieranie kolorystyki i ogólne poczucie estetyki też nie może być im obce. Podczas budowania okiennej wystawy czy projektowania wnętrza sklepu, ekipa niejednokrotnie sięga po nożyczki, a nawet po młotek, i inne narzędzia. Zatem to fach, który wymaga łączenia wielu talentów i... naprawdę wymaga cierpliwości. A wszystko po to, żebyśmy mogli podziwiać piękne wystroje sklepów. Te nowojorskie zakrawają nawet o artystyczne formy...


Sephora

Zara

Bergdorf Goodman

Bergdorf Goodman



Tygodniami budowane wystawy mają zachęcić klientów do zakupów i zwiększać obroty firmy. Budżety poświęcane na visual merchandising, niekiedy sięgają setek tysięcy dolarów. Same manekiny potrafią kosztować tysiące dolarów, szczególnie te, które imitują ciała ludzkie. Są też manekiny stylizowane, w różnych kolorach albo takie, jakie widzicie na załączonym zdjęciu z Zary. Manekiny bez głów nazywanie są formami reprezentacyjnymi. Oprócz tego istnieją nawet fachowcy, którzy zajmują się produkcją manekinów personalizowanych, na zamówienie. Pomyślcie sobie, że to tylko manekiny, a co z resztą wystawy? Masa roboty. Niektórzy wybierają graficzne formy, z plakatami przedstawiającymi zdjęcia modelek. Od czasu do czasu, sklepy decydują się na żywych modeli, co skupia szczególną uwagę i moim zdaniem jest bardzo atrakcyjne. 

Wyróżnia się firmy, które posiadają ten sam wzór dla wszystkich swoich siedzib, a niektórzy wykazują się nieco większą inicjatywą i w każdej placówce pokazują inną wizję. Osobiście zawsze zachwycam się nietuzinkowymi projektami domów towarowych i J.Crew. Chociaż Zara i H&M też zaskakują.

Póki co... świąteczne okna wystawowe są w trakcie realizacji. Z niecierpliwością czekam na te małe dzieła sztuki i zastanawiam się czym zadziwią mnie w tym roku.



7 listopada 2011

Prada Marfa

Może nie każdy jest sympatykiem Plotkary, amerykańskiego serialu o nowojorskiej elicie, ale założę się, że odszukam wśród Was zwolenników projektu "Prada Marfa". 

Zainspirowana obrazem znajdującym w penthousie Lily, jednej z bohaterek Plotkary, odkryłam rzeźbę "Prada Marfa". Zainstalowany w 2005 roku, mały budynek, imitujący butik Prady, mieści się w teksańskiej głuszy, przy Route 90. W środku znajdziemy kilkadziesiąt par butów, ofiarowanych przez Pradę. Sztuka pop-architektoniczna. Podoba mi się. Aż chce się wynająć trzydziestoletniego Buicka albo Mustanga i wyruszyć w podróż jedną z najbardziej znanych tras świata. 


http://en.wikipedia.org/wiki/Prada_Marfa



Plakat "Prada Marfa" można zakupić w sklepie internetowym http://www.worksonwhatever.com/pradamarfasignedition.aspx za... $300. Mam nadzieję, że kiedyś stanę się jego szczęśliwą posiadaczką.



http://www.worksonwhatever.com/pradamarfasignedition.aspx



Nie wszyscy są wielbicielami estetyki minimalistycznej, ale ja jestem nią zauroczona. 
Czekam na Wasze opinie!

6 listopada 2011

Proszę Pana, co u Pana?

Moda męska. Ogólnie przyjmuje się, że łatwiej pracować w działach z trendami dla panów, aniżeli w tych dla pań. Co więcej, moda męska wydaje się o wiele prostsza i całkiem składna. Chyba trudniej popełnić faux-pas, no może z wyjątkiem, kiedy ekstrawagancka estetyka staje się więcej niż szczyptą fantazji. 

Szczerze, nie znam się na modzie dla panów - o nowinkach czytam na blogach, na przykład na www.simplyalifestyle.blogspot.com. Jednak ostatnio zwiedziłam kilka działów z modą męską w popularnych sieciówkach. I przyznam się, że jest tego tak dużo, i często tak minimalistycznych i eleganckich rzeczy, że ciężko jest źle wyglądać. A tutaj wychodzimy na ulicę i w oczy rzuca się nijakość. Nieodpowiednie spodnie (najczęściej jeansy - panowie, a co z chinosami, sztruksami?), koszule na krótki rękaw (o zgrozo!), wyciągnięte koszulki i co najgorsze - przeokropne obuwie. Standard, który jest zakodowany w mojej głowie - mężczyzna z nijaką fryzurą, w koszulce na krótki rękaw, rozpinanym swetrze, zbyt jasnych jeansach i czarnych kajakach (bo jak inaczej można nazwać takie buty?). Czy naprawdę tak ciężko o siebie zadbać, gdy choćby H&M zapewnia nam całkiem porządne ciuchy w przystępnej cenie. Czy tak trudno dorwać chinosy w kolorze khaki, kilka basic t-shirtów, rozpinany sweter (najlepiej dwurzędowy z guzikami), albo sweter w serek, dobrze skrojoną marynarkę, koszulę (na długi rękaw) w kratę, i desert boots. Wyglądalibyście świeżo, ponadczasowo, a co więcej dostrzeglibyście to, o czym tak marzycie - błysk w oku tej jedynej.



Oczywiście, trochę sobie żartuję. Każdy ma własny styl, możecie nawet wskoczyć w czapkę beanie i conversy, ale błagam pozbądźcie się tych wszystkich ubrań bez wyrazu. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak cieszy mnie, gdy widzę faceta w muszce, w ładnej koszuli, w kamizelce, bez rzucających się w oczy logo. Tak, typ intelektualisty, to mój ulubiony. I uwierzcie, że moda męska to nie tylko działka, którą kochają homoseksualiści (przestańmy myśleć stereotypowo!). To część męskiego ego.


3 listopada 2011

wirtualny świat zakupów

Z ust Marilyn Monroe, tudzież Coco Chanel często padały słowa, że: "Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero... zakupy!". Kapka prawdy w tym jest. Nawet jeśli będziecie bronić się rękami i nogami, że nie... liczby mówią same za siebie, a one nie oszukują.

Kupujemy coraz więcej. Konsumencki szał stał się jeszcze łatwiejszy wraz z wynalazkiem Internetu i pojawieniem się możliwości nabywania produktów wirtualnie. Ten cud zwie się e-commerce i w ostatnim roku "zarobił" o 18,9% więcej niż w latach ubiegłych. To dużo, rzekłabym nawet kosmicznie dużo.

A w czym tkwi fenomen wirtualnego świata zakupów? Po pierwsze karty kredytowe stają się popularniejsze, my stajemy się mądrzejsi i nie oszczędzamy już do przysłowiowej skarpety, ale zakładamy konta w banku. Ponadto staliśmy się leniwi i czasem lepiej spędza nam się czas przeglądając natłok stron sklepów internetowych, aniżeli mielibyśmy męczyć się w przeludnionych galeriach handlowych. Wiadomo, online shopping ma i swoje ciemne strony... nie możemy dotknąć, przymierzyć danej rzeczy, a oddziaływanie na zmysły to bardzo ważny aspekt konsumpcjonizmu. Poza tym, oszustwa związane z transakcjami dokonywanymi kartami kredytowymi zniechęcają. Warto dodać, że niektóre sklepy oferują także formę opłaty za pobraniem. 

Zakupy przez Internet, mimo wszystko, przyciągają, a firmy na tym korzystają, bo z ostatnich raportów wynika, że sukces przedsiębiorstw w jeszcze większej mierze będzie opierał się na ich internetowych przychodach. Dlatego też ostatnio tak hucznie było o otwarciu sklepu online hiszpańskiej Zary, krążą pogłoski, że szwedzki H&M chce wkroczyć do Polski ze swoją internetową ofertą, a już w ogóle wielkim newsem jest fakt, że amerykański Amazon ma zaistnieć w Polsce.

Polacy, bądźmy mądrymi konsumentami i dokonujmy zakupów rozważnie, czasem zaoszczędzając czas na buszowaniu online. Co o tym sądzicie? I jakie są Wasze ulubione sklepy online? A może jakichś Wam jeszcze u nas brakuje?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...